Czy zastanawialiście się czasem, dlaczego nasze piękne miasto Kraków ma takie paskudne powietrze? Dlaczego nad tym królewskim grodem tak często wisi gęsta, ciemna chmura toksycznych gazów. Dawniej tłumaczono to emisją pyłów przemysłowych Huty im. Lenina (obecna Sędzimira), czy też nie istniejącej już Huty Aluminium w Skawinie. Powietrze było tak złe, że zachodnie przewodniki odradzały turystom dłuższy pobyt w naszym mieście niż jedną dobę. A teraz? Ponoć Kraków ma najgorsze powietrze ze wszystkich miast w Polsce. Co jest tego przyczyną? Czy tylko tzw. niska emisja i wzmożony ruch samochodowy? A może rację mają ci, którzy uparcie twierdzą, że maczał w tym swoje palce, a raczej szpony, słynny Smok Wawelski. Jak głosi znana w całej Polsce opowieść Smok, który ku utrapieniu wszystkich mieszkańców grodu zagnieździł się pod Wawelem, został potraktowany przez sprytnego szewca owieczką, nafaszerowaną siarką. Ale tylko wtajemniczeni wiedzą, że zanim Smok, usiłując bezskutecznie ugasić pragnienie po owym posiłku rozpadł się na kawałki, zdążył rzucić klątwę na podstępnych Krakusów.
Ale o tym opowiada poniższa historia
Klątwa Wawelskiego Smoka
Nad błękitną Wisłą
Na Wawelskim Wzgórzu
Zamek wyrósł wielki
Miasto u podnóży
Tutaj wszystkie ważne
Szlaki się krzyżują
Król Krak z małżonką
Zgodnie nam panują
A Kraków to miasto
Najpiękniejsze w świecie
Bogatszego grodu
nigdzie nie znajdziecie
Kupcy zewsząd przybywają
Swe towary zachwalają.
Tak zamorski kupiec woła
A tłum mieszczek dookoła:
Przymierzajcie koroneczki
Pacioreczki, błyskoteczki
Mierzcie o piękne dziewice
Te złocone zausznice!
Czy to panny czy mężatki
Kolorowe lubią szmatki
Każdej z was urody doda
Szatka piękna, suknia nowa.
Krakowianko czarnobrewa
Wiatr o twej urodzie śpiewa .
Wszak wiadomo w całym świecie,
że piękniejszych nie znajdziecie
nad te dumne Krakowianki
przystrojone w piękne wianki.
A przekupki wykrzykują,
mieszczki dzielnie się targują:
A na ileż to jajeczka?
Medel za dwa grosze!
Zdała by się kobiałeczka.
Kupcie, kupcie, bardzo proszę!
Jajeczka, świeże jajeczka!
Masełeczka osełeczka!
Kupujcie, ach kupujcie!
Grosików nie żałujcie!
I niech spróbuje sera
każda krakowska sknera.
Ten ser to niebo w gębusi
Co i świętego skusi.
Wszystko by się kupowało,
Byle tylko dutków stało
Bo towaru u nas w bród
Taki to bogaty gród
Nagle w śmiech, gwar i krzyki
Straszne jakieś wdarły się ryki
A cóż o za straszny ryk?
I o pomoc słychać krzyk!
I krakowianie wnet ujrzeli
Małą dziewczynkę całą w bieli
Cóż to się stało dziecino droga?
Dlaczego płacze mała nieboga?
Czemu się trzęsiesz moja malutka?
Czemu ze strachu drży twoja bródka?
Nie wstydź się mówić moje dziecię,
złe rzeczy dzieją się na świecie.
Poszłam nad Wisłę zbierać bławatki,
stokrotki, maki dla mojej matki,
.tam u stóp wzgórza, blisko pieczary.
I nagle patrzę… nie do wiary!
W głębi jaskini coś się rusza!
Zamarła we mnie ze strachu dusza..
Podchodzę bliżej.. cóż to za stwora?
Spojrzały na mnie ślepia krwawe
I zobaczyłam w głębi potwora
żywego, a nie żadną zjawę.
I tak ze strachu odrętwiałam,
Że dobrą chwilę bez ruchu stałam
Lecz potwór ryknął głosem straszliwym,
Zionął oddechem swym smrodliwym,
Aż się zbudziłam z tej niemocy.
Drapaka dałam, wrzeszcząc: pomocy!
Kręcą mieszczanie głową, przecie
Ten dzieciak całkiem od rzeczy plecie!
Coś się dziecinie przywidziało,
Pewnie wyśniła rzecz tę całą
kiedy na łączce, tuż pod skałą
sen słodki zmorzył dziecię
w biały dzień
I pewnie wrona zakrakała
albo ropucha zakumkała
może w kniei zwierz zaryczał
jakiś zły
Słoneczko mocno przygrzewało
To i nagrzało główkę małą
I Stąd wzięły się te wszystkie
straszne sny.
Wszak wiedzą wszyscy że smoka niema
Wie o tym prawie cała ziemia
Bo jak świat długi i szeroki
Już dawno wyginęły smoki.
Że słychać było ryk potwora.?
To pewnie z kniei jakaś stwora,
Na pewno zwierz co szuka strawy
A może krowa co więcej chce trawy?
Przecież nad Wisłą pasą się krówki
Już się nie pasą, ! Ach wy półgłówki!
Ja jestem smokiem, strasznym smokiem,
Gdy łypnę wokół kaprawym okiem,
Gdy ogniem buchnę z wielkiego pyska
Mdleją ze strachu biedne ludziska.
Gdy groźnie spojrzę wzrokiem krwawym,
Piszczą ze strachu wszystkie baby!
W grocie pod zamkiem mam mieszkanie
I obejmuję we władanie
Cały ten piękny, bogaty gród
i jego ciemny, tchórzliwy lud !
A teraz dawać na śniadanie
cztery tłuściutkie młode panie!
A na zamku król powołał
Mędrców wielką radę
Cóż to robić mamy,
Gdy smok wszedł w paradę?
Radzie no radźcie mądre głowy,
bo kłopot mamy nietypowy. :
Głowy radziły noc i dzień cały
Wreszcie wieczorem werdykt wydały:
Nie czas tu na dywagacje
Bo oceniając sytuację -
Polityczną, geograficzną i historyczną
Paranoiczną, metaforyczną, metafizyczną
Wniosek nasuwa się logiczny
Choć może trochę ekscentryczny!
Ach mówcie, coście uradzili
Czasu nie mamy, szkoda i chwili!
Ze smokiem trzeba koegzystować
Nie drażnić gada i szanować
Ze smokiem trzeba się obchodzić
No i smokowi trzeba dogodzić
Dla politycznej poprawności
I akceptacji odmienności
Smoka pogłaskać czasem trzeba
Smokowi wręcz przychylić nieba
Czasem ululać, dać cukierka
Czasem ze smokiem pograć w berka
Czasem w czarnego zagrać luda
Ale czy to się aby uda?
Bo smok ma przecież swoje prawa
Prawo mniejszości ważna sprawa
Nie trzeba żadnych deklaracji
A tylko więcej akceptacji.
Czyż nie jest to jest stworzenie boże?
Choć napaskudzić nieźle może
Nie wypędzimy smoka z miasta
Bo smok potęgą jest i basta!!!
Kiedy te słowa usłyszała
Królowa z gniewu aż zawrzała:
I to są wasze mądre rady!?
A poszły won stąd darmozjady!
Więc jak to ? Nic nie robić mamy?
Niech smok porywa nasze damy?
Lud już się burzy, już powiada,
Że król niezguła tylko gada!
Wszak rolą władcy bronić ludu!
Czuję jak sprawią mi łubudu!
Król sytuacją przerażony
O pomoc zwraca się do żony
Radź żonko, słodka ma wybranko
bo rewolucję mam jak w banku!
Co robić żono! Ty rusz głową,
wszak tyś mądrzejszą mą połową!
Królowa mądrze odpowiada,
że tylko jedna na to rada,
żeby się pozbyć wstrętnego gada:
Trzeba królewską obiecać córę
Temu co z bestii zedrze skórę.
Król Krak na owe twarde słowa
Płaczem zanosi się od nowa:
Co, córuchnę mą jedyną
Najpiękniejszą w świecie
Za marnego rycerzyka
Wydać mi każecie?!
Wszak Wandzia moja jedyna
dziewczyna jak malina,
to skarb nasz narodowy
panowie czapki z głowy!
Bo Wanda jest prześliczna
Słowianka romantyczna,
liryczna i ekscentryczna
choć czasem niepraktyczna
Tatku złoty, Matuś słodka,
Rzecze Wanda w te słowa
Już córuchna wasza wiotka
Za mąż wyjść gotowa
Za dzielnego księcia
z zachodniego kraju
Gdy zwycięży smoka
Będziem żyć jak w raj
Dorzuć mężu z pół królestwa!
Nie można się drożyć.
Gdy się niema własnej armii
nie ma co się srożyć.
Skoro tak mówisz mądra ma żono,
muszę podążać za twoja radą.
Poświęcę córkę i pół królestwa
By gród ocalić przed zagładą
Ja król Krak Wielki władca tej ziemi
ogłaszam między poddanemi,
że kto pokona smoka złego
córa królewska będzie jego!
A to nie wszystko dzielni rycerze,
bo śmiałek ów w posagu zbierze
aż pół królestwa i koronę,
kiedy królewnę pojmie za żonę.
Ciągną rycerstwa hufce zbrojne
Idą ze smokiem stoczyć wojnę
Wiedzie rycerzy na pole chwały
Książe niezłomny, Donald wspaniały
To Europa na pomoc bieży
To Europa śle swych rycerzy
To Europa zgniecie nam gada
Czuj duch! Do boju! Mucha nie siada
Donald zaś klęka przed Królewną
Mowę układa doń wylewną:
Piękna Królewno błękitnooka
Dzisiaj zabiję dla ciebie smoka
Nim księżyc wzejdzie, gwiazdy zapłoną
Ty Wando będziesz moją żoną
Lecz oto Smok wypełzł z pieczary
Oczy przeciera, nie do wiary!
Oh, cóż ja widzę? Wszak rycerzyki
poubierały się w pancerzyki!
I chcą, o ludzka naiwności!
Smokowi porachować kości.
Waszych przechwałek ja się nie boję,
Na nic się zdadzą wasze zbroje
Na nic rycerzy zbrojne wasze
W zbroi, ja migiem was usmażę.
No jazda mi stąd skorupiaki
Bo zaraz wam przypiekę flaki!
A jak już ogniem buchnę sobie
To z waści gulasz w puszce zrobię
Ach nic tu po nas, nie damy rady
Nie poradzimy na smocze jady
Uff, jak gorąco, piekło na ziemi
Jesteśmy prawie upieczeni
Żegnaj królewno, żegnajcie damy
że nic tu po nas, więc się zmywamy!
Co teraz zrobić mamy niebogi?
Kto nas przed smokiem obroni srogim?
Znikąd nadziei znikąd ratunku
Głowa mi puchnie od frasunku!
Królowa płacze nieszczęśliwa
Lecz na to Błazen się odzywa:
Łaskawa Pani, sami wiecie
Bywało gorzej na tym świecie.
Choć Europa nas tak zawiodła
Nie damy się wysadzić z siodła.
Sami musimy się ratować
Więc trzeba coś wykombinować.
Lecz co tu robić? Radź Błaźnie złoty
Szewczyk Dratewka na kłopoty!
Szkoły ukończyć żadnej nie zdołał
Lecz łeb u niego jak stodoła.
Każ go, o Pani, przyprowadzić
On już powinien coś zaradzić.
Przybywa szewczyk, kłania się nisko
Zwykły czeladnik, żadne panisko
Chodź w szkole miewał kiepskie stopnie
To odpowiada bardzo roztropnie:
Szlachetne panie, możni panowie
Pomysł narodził się w mej głowie.
Już wiem, jak pozbyć się tej bestii,
Lecz wpierw ustalmy kilka kwestii.
Mów człecze o co się rozchodzi
Król cię sowicie wynagrodzi
Dostaniesz skrzynię pełną złota
A i klejnotów nie poskąpi
Da, na co przyjdzie ci ochota
Nie chcę klejnotów, na nic mi złoto
Rozchodzi mi się tylko o to,
Że król obiecał przed narodem
Swą córkę Wandę dać w nagrodę,
Wydać Królewnę za rycerza,
Co gród uwolni od złego zwierza.
Spojrzeć nie śmiałem dawniej w jej stronę
Lecz teraz chcę ją mieć za żonę.
A na to Wanda oburzona:
Królewska córa – szewca żona?1
Pan jesteś prostak, cham i basta
Ja wykształcona zaś niewiasta.
Czy to wypada by królowa
Zwała się pani Dratewkowa
Czy to wypada mili moi
Choć się Dratewka dwoi, troi
Król nie chce mieć takiego zięcia
Wydać królewnę chce za księcia.
Lecz książę prysnął na kraj świata
A został szewc co buty łata
Piękna księżniczko, me kochanie
Chcesz skończyć jako smocze danie?
Jak nie, to lepiej nie wybrzydzaj
Czasem kozaczek lepszy od rydza.
Choć nie wypada by królowa
Zwała się pani Dratewkowa
Lecz lepiej podjąć to wyzwanie
Niż skończyć jako smocze danie
A teraz żegnam miłe panie
Muszę wykonać swe zadanie.
Oto przed wami skóra barana
Zgadnijcie proszę czym jest wypchana?
Czyż ta owieczka nie jest jak żywa?
Lecz w środku siarka jest prawdziwa
W sam raz dla smoka na śniadanie
To z piekła rodem smocze danie.
Wyszedł Smok z pieczary z rana
I powiada: Proszę Pana
Rzecz to całkiem niesłychana
Baranina już od rana!
Baran wcale mnie nie kręci
Na barana nie mam chęci.
Prawdę mówiąc, na przekąskę
Zjadłbym jakąś młodą gąskę
Ale kiszki marsza grają
Kiepsko jeść smokowi dają
Na bezrybiu i rak ryba
Więc owieczkę schrupię chyba
Pić! Ratunku! Dajcie wody
Z rzeki Wisły, dla ochłody!
Baran ten był z piekła rodem!
On katuszy mych powodem.
A więc to tak, zdradzieckie plemię!
Niebo nad waszym grodem zamienię
W szarą mgławicę, po wieczne czasy
Popamiętacie smoka smutasy!
To wam Krakusy obiecuję:
Że ja oddechem swym zatruję,
Powietrze, którym oddychacie.
Po wieczne czasy nie zdołacie
Poradzić sobie z nowym wrogiem,
Już nie ze smokiem, ale ze smogiem.
I nie podoła nawet szogun,
Smokowi, który zwie się Smogun.
Radość gawiedzi długo trwała,
Że smoka sprytem pokonała
Szewc bohaterem narodowym,
Pogromcą smoka, czapki z głowy!
Lecz radość ta przedwczesną była
Bo smocza klątwa się spełniła
Wisi nad miastem chmura gęsta
Trujących gazów- smocza zemsta
Choć smoka gawiedź pokonała
Lecz jego klątwa nadal działa.
Czy Smok już miastu nie zagraża,
Gdy swym oddechem wciąż poraża?
Bo smok jest nadal naszym wrogiem
Chociaż nie smokiem zwie się, lecz smogiem.
Choć się zakończył żywot smoczy
To trzeba spojrzeć prawdzie w oczy
O wolność czasem walczyć trzeba
Nie zawsze szewc nam spadnie z nieba
Który pokona smoka złego
Bo przecież szewc jest nie od tego.
A gdy zawiodą sojusznicy
Rąk nie załamuj po próżnicy
Niech prawda dotrze ta do ciebie
Gdy umiesz liczyć, licz na siebie